wtorek, 1 grudnia 2015

Spokój Matki


'O matko z córką' jak zwykła mawiać Matka w sytuacjach, w których ręce opadają poniżej kolan i w których Matka spokój zachować musi. 

Matka nie będąc jeszcze Matką, nie myślała, że będzie kiedykolwiek musiała zostać w swoim życiu oazą spokoju, delikatnym pomrukiem, spolegliwym kociakiem, bez emocjonalnym tworem... spokojnym.... a jakże... Życie Matkę zweryfikowało.

Okazało się, że od Matki wymaga się by była spokojna. Nie, że tylko od Matki w sensie Matki Na Prowincji, a od każdej Matki na tej planecie. Matka nie może się denerwować, Matka musi wiedzieć jak stłumić w sobie złe emocje... bo przecież dziecko odczuwa wszystkie emocje Matki. Pozostali domownicy też odczuwają i sobie nie życzą... znaczy życzą sobie - spokoju. 

Więc Matka uzbraja się w minę pt. 'nie no, przecież jest w porządku' i w uśmiech numer 5 oraz w zdania takie jak... 
ja to wezmę... 
dobra ja posprzątam... 
ok, ja zmienię pieluchę... 
zrobić Wam kawkę? 
I wiele innych które tworzy bez mrugnięcia okiem, jak na oazę spokoju przystało. 

Wybuchy gniewu u Matki nie są mile widziane, strzelanie focha nie przystoi do powagi urzędu jaki sprawuje, a przeklinać nie wypada. Więc gdy dziecko drze się pod niebiosa z byle powodu, nie chce zasnąć od godziny i drapie pazurami to Matka bez słowa bierze, lula, przewija, śpiewa, aż w końcu usypia ten mały wulkan energii. Wolałaby przekląć, trzasnąć drzwiami, dziecko odstawić na ten przykład Babci i zamknąć się w łazience. Ale nie. Matka równa się spokój i tak też, spokojnie, rozwiązuje tą sytuacje. 

Na tym polega całe życie Matki. Na nie okazywaniu zdenerwowania. Z uśmiechem na ustach Matka wyciera dziecko z kupy już po raz piąty, przebiera również z rzygów, mimo że przed chwilą założyła dziecku całkiem świeżutką, pachnącą piżamkę, nie bez walki zresztą. Czyta po raz enty tą samą bajkę, śpiewa kołysankę... Wszystko ze stoickim wręcz spokojem. 

Tak się tego nauczyła, że zapomniała co ją tak z równowagi wyprowadzało. Spokój Matki ją samą uspokoił... I choć czasem Matka jeszcze czuje podrygi zszarganych nerwów w swej piersi, to powie tylko... 'o matko z córką, znowu rozwaliłeś psie żarcie na całej podłodze? To nic, chodź, pozbieramy, przecież piesek musi mieć kolacje w swojej miseczce... o widzisz jak ładnie? To przytul się do mamusi teraz, nie było o co płakać'.  I tym spokojem swoim Matka wygrała, wygrała samą siebie i wygrała swoje dziecko, coraz bardziej spokojne...

Cóż, z kim się zadajesz, takim się stajesz... ;-)

foto pixabay.com autor antranias

13 komentarzy:

  1. Ja chyba nie należę do tych spokojnych matek! Chociaż bardzo się staram, to nieraz zdarza mi się krzyknąć, ale zaraz potem głupio się czuję i smutno mi, że tak wybuchnęłam. Ale masz rację - z kim się zadajesz, takim się stajesz - a moje dziecię raczej spokojne i ciche nie jest :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trening czyni mistrza :) Mistrza spokoju oczywiście :) pozdrawiam

      Usuń
  2. Oj, to nie ja. Ja jestem matka i żona wybuchowa, co się drze na męża, mówi czasami ostrzejszym tonem do dziecka... A za chwilę jest miła przytula, cmoka męża i córkę... :D Taka jest nasza cała rodzina, taka była i jest moja mama, moja teściowa, taki jest mój ojciec, mój mąż, mój teść. I moje dziecko też takie jest. To chyba geny. :D Ale dobrze nam z tym. Jak atmosfera wrze i nastąpi wybuch, jakaś kłótnia nawet, to potem słodko jest się godzić i następuje takie rodzinne wyciszenie, oczyszczenie ze złych emocji.

    W każdym razie, gratuluje, że umiesz tak zapanować nad sobą i tak się w tym wszystkim wychowałaś. :) To super, jak potrafimy pracować nas sobą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli naprawdę jesteś taką oazą spokoju jak piszesz to zazdroszczę. Ja przez miesiąc tłumię wszystko co mnie, że tak to powiem wku*wia, a potem przychodzi ten dzień kiedy godzinę spędzam w łazience rycząc, 24 krzyczę i drę się bez opamiętania i ostatecznie strzelam focha i przez jakiś czas nie odzywam się do męża. Mi tak jakoś trudno się przestawić o.O

    Ale w pewnym sensie Twój post mnie rozbawił :D Miło nam będzie poznać Was bliżej i zapraszamy do nas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście post trzeba trochę z przymrużeniem oka potraktować, jestem tylko człowiekiem ;) Ale pracuje nad sobą i na prawdę staram się nie krzyczeć przy dziecku i być spokojna. Mężowi się za to czasem dostanie, zwłaszcza wiadomo w jakich dniach w miesiącu. Ale staram się nie krzyczeć, tylko robię mu wieczorny wywód na temat tego co mnie drażni, nie lubi tego, chyba by wolał żebym się wydarła :D

      Wzajemnie, odwiedzam Was odwiedzam :)

      Usuń
    2. Ci faceci to jednak nie mają z nami lekko. mój to własnie wolałby żeby mu spokojnie powiedziała :P

      Usuń
  4. Zdecydowanie wielkie pudła łagodnych środków na uspokojenie powinni dawać matkom już w szpitalu po porodzie :):):) Przy okazji - ładnie wyszło to przemeblowanie bloga:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też tak mam xD Pies, trzy koty, dziecko - czasami jestem na skraju wybuchu, ale kilka razy oddycham głęboko i jakoś przechodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko.. i Ty masz tyle spokoju w sobie ?? :) Ja zauważyłam, że przy kolejnym dziecku jakoś o spokój u mnie trudniej.. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się, ale nie dziwie się że przy kolejnym dziecku nerwy czasem puszczają, nikt nie jest z kamienia... :)

      Usuń

Jeśli to, co właśnie przeczytałeś spodobało Ci się, poruszyło Twoje serce, lub usta do uśmiechu, pozostaw swój komentarz.
Jeśli nie, to kulturalna, konstruktywna krytyka zawsze mile widziana.




TOP