piątek, 8 stycznia 2016

Zwrot. Opowiadanie #2


ROZDZIAŁ 1
Zwrot

Osiemnastoletnia Hanna wstała tego dnia zdecydowanie lewą nogą. A miało być tak pięknie. Dzień zakończenia szkoły, przecież zawsze powinien być dniem z kategorii 'super dzień'. A tu, od rana same problemy. Pryszcz z prawej strony pod nosem. Oczko w rajstopach i cerowanie na szybko. Tak, tak, mamy lata 80te, rajstopy się ceruje, nie wyrzuca. Włosy, każdy w inną stronę, spóźnienie na autobus i zanosi się na burzę.

- Zdecydowanie nie najlepszy początek dnia... - myślała.

Dodatkowo Hannę męczyła pewna myśl. Od jakiegoś czasu spędzała jej sen z powiek. Miała takie przeświadczenie, że życie powinno się właśnie zaczynać, a wygląda na to, że się kończy. W wieku 18 lat Hanna była już urobiona życiem całkiem sporo. Od dzieciństwa ciężko pracowała w gospodarstwie pomagając rodzicom. Nie miała czasu na naukę, zabawy, picie alkoholu z rówieśnikami czy wyjazdy w Bieszczady. Lato wypełniały jej żniwa, okopywanie ziemniaków, zbiory owoców, jesienią wykopki, przygotowanie na zimę drewna na opał i wiele innych prac. Jak to na wsi. Jedyną odskocznią było harcerstwo, dzięki któremu Hanna była chociaż raz nad morzem. A i tak, z tymi 5 złotymi od mamy, podarowanymi w ostatniej chwili przed wyjazdem, w tajemnicy przed pozostałymi dziećmi, Hanna na obozie harcerskim nie poszalała. Ale była. Teraz kończy szkołę, której wcale nie chciała zaczynać. Miała całkiem inne plany na życie. Miała być słynną malarką albo pisarką, poznać księcia z bajki i wyrwać się z tej wioski. Zamiast tego właśnie kończy zawodówkę. Pracę w spółdzielni ma już na starcie, prosto po szkole. Razem z koleżanką z ławki, dostały propozycje od razu po praktykach. Będą malować, wypalać, lakierować, ręczna robota, produkcja małych cudów z drewna. Mała namiastka sztuki, dla jej artystycznej duszy. Ale Hanna nie narzeka, wie że nie było pieniędzy żeby wysłać ją do szkoły z maturą. Były ciężkie czasy, wszystkiego brakowało, a zawód w ręku coś znaczył. Tak tłumaczył jej ojciec. I tak odłożyła swoje marzenia na bok. 

Z księciem z bajki też jej nie wyszło. Jest taki jeden wprawdzie. Ale nie książę. Kajtek ugania się za nią od podstawówki. To syn sąsiada, byli w tym samym wieku i chodzili do jednej szkoły. Hanna uległa trochę presji otoczenia i zaczęła przystawać na jego względy. Ten związek wszystkim jest na rękę, to znaczy rodzinie Hanny i rodzinie Kajetana. Kajetan jest jedynakiem, po ślubie z Hanną połączył by gospodarstwo swoich rodziców z tym co dostała by ona i mogli by całkiem spokojnie żyć. Z taką ilością pola, musieli by jeszcze ludzi najmować bo sami nie dali by rady. I tak wyszło, że Hanna i Kajtek zostali parą, jeszcze nie oficjalnie, ale wszyscy wiedzieli, że ten od Wrześniaków do młodej od Polaka podchodzi. Kajtek był wysokim blondynem z bujną czupryną zaczesaną na bok. Wysportowany i można by rzec, żylasty. Wspaniale jeździł konno i mówił z lekką wadą wymowy na literkę r. Wrażenie robił całkiem przyzwoite, Hanna myślała o nim, że nawet może się podobać, chyba. No i był w niej zakochany. To fakt. Podkreślał to na każdym kroku, nawet ją to rozczulało, koleżanki jej zazdrościły, że ktoś ją darzy takim uczuciem i szanuje.

- Na pewno nie będzie Cię bił. - mówiły - Dobrze mu z oczu patrzy, taki zakochany w Tobie. Mój Maniek to zakochany jest, ale tylko w sobie. Takiego jak Twój Kajtek to ze świecą szukać. Zobaczysz na wakacjach Ci się oświadczy.

Hanna to wiedziała i tylko dlatego pozwoliła na to co wydarzyło się wczoraj wieczorem. Całowali się. To był pierwszy prawdziwy pocałunek dla Hanki. Taki nie w policzek, tylko taki z użyciem języka. Dziwnie się z tym czuje, jeszcze bardziej niepewnie. Nie wiedziała jak wybrnąć z sytuacji i tak wyszło. Kajtek odprowadził ją wczoraj pod dom, po spotkaniu przy rzece starej paczki znajomych. Wziął ją za rękę i tak szli. Gdy byli już pod domem, ale jeszcze schowani za brzegiem stodoły, niespodziewanie ją przytulił. Stali tak dłuższą chwilę. Wiedziała czego on oczekuje, o czym marzy już od dawna. Ona o tym nie marzyła, ale lubiła go i chciała sprawić mu tą przyjemność, poza tym była ciekawa jak to jest. Wszystkie koleżanki w klasie już dawno miały to za sobą i ciągle o tym opowiadały. Miała w głowie określoną wizję tego co zaraz miało nastąpić. Świat miał się zakręcić, miała poczuć ciepło na ustach i na całym ciele. Miało być gładko i delikatnie. No i zbliżyła swoje usta do jego ust. Były zimne i wilgotne. Czuła smak piwa, które wypił nad rzeką. Ona nie piła, nie lubiła. Pozwoliła, aby jego język wtargnął do jej ust, próbowała okiełznać go swoim ale bez owocnie. To był taniec jednej strony. Widziała ile dobrych chęci, ile miłości i namiętności wkłada w ten pocałunek Kajtek, a mimo to nie mogła przestać myśleć o smaku jego ust, o szorstkości jego języka i zapachu śliny który zaczął unosić się w powietrzu. Było mechanicznie. Hanna przerwała pocałunek, wyrwała się z ramion swojego 'chłopaka', rzuciła szybkie - muszę do domu, ojciec będzie zły - i pognała ile sił w nogach w stronę domu. Nie słyszała co Kajtek za nią wołał. Chciała jak najszybciej zniknąć pod kołdrą w swoim łóżku. W domu nie mogła, choć chciała, wykrzyczeć, że właśnie całowała się z chłopakiem, po raz pierwszy w życiu. Nikt by jej nie słuchał, tylko osądzał. Pobiegła do łazienki. Umyła twarz i wypłukała usta. Chciała zmyć z siebie jego smak. W głowie huczało jej, że to obleśne. Całowanie jest obleśne. Obleśne. To idealne słowo. Z tym słowem na ustach Hanna zasypiała...

Gdy Hanna dotarła w końcu, na uroczystość zakończenia nauki, przystanęła chwilę pod filarem aby odetchnąć i przybrać odpowiednią minę, na pierwsze od pocałunku spotkanie z Kajtkiem. 

- Eeee Wrześniak, Tyś to jesteś chłop z jajami.
- Myśleliśmy, że pannę niedotykalską Hankę to już nikt nie złamie.
- Ha ha... Oj mówię Wam chłopaki, że wczoraj jak bym tylko chciał to miałbym ją całą, aż się trzęsła tak mnie chciała. A cycuszki? Jeszcze lepsze jak u Beatki...
- Ha ha... Toś sobie poużywał wczoraj...

Serce biło jej jak szalone. Krew dopłynęła do twarzy. Stała zawieszona w czasie i przestrzeni. Przestały docierać do niej bodźce z zewnątrz. Czuła jak w gardle rośnie jej wielka gula, a w sercu ktoś własnie zatrzaskuje bardzo ciężkie drzwi. Z hukiem. Nie będzie łatwo je znów otworzyć. Na korytarzu zaczęło robić się cicho. Wszyscy weszli do auli na rozdanie dyplomów. Hanka otrząsnęła się. Weszła ostatnia na salę i stanęła w kącie mając nadzieje, że tam spokojnie doczeka końca nudnej akademii. Czuła na sobie wzrok wścibskich oczu. Wygląda na to, że wieści szybko się rozchodzą. Z panny niedotykalskiej, nagle zrobiła się panną puszczalską. Po akademii, szybko odebrała świadectwo od wychowawczyni. Zmierzała pewnym krokiem w stronę wyjścia. Biegła za nią, jej przyjaciółka Kaśka, widziała już na auli, że coś jest nie tak z Hanką, ale nie było kiedy porozmawiać. Przed szkołą czekał Kajtek, tak jak wczoraj się umawiali. Umawiali się na wspólne życie, obiecywali miłość. Dziś już tego nie było. Dziś już Kajtek, nie wydawał się Hance tak zakochany, jak wcześniej mniemała. Czyżby sama była w nim zakochana skoro była tak ślepa i skoro ta zdrada tak ją boli? Myślała, że jest ponad tym, że jest tą silniejszą z pośród nich, bo ona nie kocha, bo ma go w garści, bo on dla niej wszystko. Jak się mogła tak pomylić...

Nie wiedziała jak się zachować na jego widok. Pomachał jej i chciał przywitać całusem w policzek. Odepchnęła go. Splunęła na ziemie tuż przed jego butami i odeszła bez słowa. Nie wiedziała, czy to co robi jest dobre, czy złe. Czy wypada, czy nie. Po prostu, na tylko tyle miała w sobie siły. Uciekła. 

Nie wiedziała co przyniesie los, ale w głębi serca czuła się wolna. Ma jeszcze czas na spełnienie swoich marzeń. Jeżeli nie będzie żyć z Kajtkiem, życiem zaplanowanym dla niej, przez innych, to może uda jej się żyć własnym życiem? Własnymi marzeniami? Była pełna nadziei...

I przyszła burza, na którą zanosiło się od rana...




Jeśli jeszcze nie przeczytałeś, części pierwszej opowiadania, to zapraszam tu (klik).

foto pixabay.com autor gere


7 komentarzy:

Jeśli to, co właśnie przeczytałeś spodobało Ci się, poruszyło Twoje serce, lub usta do uśmiechu, pozostaw swój komentarz.
Jeśli nie, to kulturalna, konstruktywna krytyka zawsze mile widziana.




TOP