czwartek, 12 kwietnia 2018

Za zamkniętymi drzwiami


Teresa siedziała w oknie swojego krakowskiego apartamentu z widokiem na Wisłę. Wschodzące słońce świeciło jej w twarz, dzieci i mąż jeszcze spały, a ona popijała ciepłą kawę z nadzieją, że ten rześki poranek da jej oczyszczenie którego tak potrzebowała. Zwłaszcza po wczorajszej, kolejnej zresztą, kłótni. Poranki to jedyny moment w ciągu dnia kiedy mogła choć próbować zebrać myśli. Ostatnio coraz częściej zastanawiała się nad swoim życiem i szukała momentu w którym popełniła błąd. Ona popełniła, ponieważ za swoją sytuacje obwiniała siebie - nie jego.

Wszyscy jej zazdrościli. Teresa była wykształconą, ciągle jeszcze młodą, zgrabną i zadbaną kobietą. Miała zdrową i szczęśliwą rodzinę. Niczego im nie brakowało. A przynajmniej tak myśleli inni. 

Poznała go jeszcze na studiach. Ona studiowała Biotechnologie, On - Prawo. To była szalona miłość, wypełniona wspólnymi wyjazdami w Bieszczady, nauką i imprezami. Studenckie życie ma swoją specyfikę, mieszkali w akademiku, żywili się tym co przywieźli z domu i odkładali kasę na kupno rowerów. Obydwoje dostawali stypendia, jakoś ciągnęli od pierwszego do pierwszego i dobrze im było w tej studenckiej "biedzie". Pod koniec studiów On dostał się do wziętej krakowskiej kancelarii adwokackiej do pracy, gdzie potem zrobił aplikacje i stał się filarem firmy. Była z niego dumna, wiedziała, że ciężko na to pracował, najpierw był najlepszy na roku, angażował się w życie uczelni, potem w pracy dawał z siebie wszystko. Ona nie odstawała, była na tyle dobrą studentką, że pod koniec studiów to właśnie jej zaproponowano udział w unijnym grancie na uczelni. Wszystko się zmieniło. Z biednych studentów stali się dobrze zarabiającymi młodymi ludźmi, z wiedzą i poczuciem własnej wartości. 

Był piękny ślub i kupno wymarzonego 70-metrowego apartamentu nad Wisłą. Gdy z wypiekami na twarzy wybierała kolory ścian i meble do ich gniazdka nie przypuszczała, że kiedyś stanie się ono jej więzieniem. Coś zaczęło się psuć gdy zaszła w ciąże. On usilnie namawiał ją by zrezygnowała z pracy i zajęła się dzieckiem, bo rodzina przecież jest najważniejsza. Teściowie go popierali i naciskali na nią. Tylko jej mama, która była nauczycielką, całe życie aktywną zawodowo, powtarzała jej że nie można rezygnować z siebie. Teresa nie dała się. Do końca ciąży pracowała na uczelni. Po porodzie, zajmowała się małym synkiem który stał się jej oczkiem w głowie, ale zarezerwowała też miejsce w najlepszym żłobku w okolicy dla syna - planowała powrót do pracy. Wszystko wtedy wydawało się być na dobrej drodze, byli z mężem szczęśliwi. On wracał z pracy i z chęcią przebywał z dzieckiem, podobały mu się codzienne domowe obiady i ona w domowych pieleszach. Po pół roku, uczelnia zaczęła upominać się o Teresę. Zresztą ona sama marzyła o powrocie do pracy. Kochała Syna, ale brakowało jej czegoś w życiu. Własnego ja, niezależności, świata poza domem. Postawiła na swoim. Syn poszedł do żłobka, ona do pracy. 

Na uczelni robiło się głośno o kolejnym dużym projekcie, Teresa była główną kandydatką do objęcia kierownictwa nad nim. Czuła, że to dla niej szansa, tylko w domu pojawiały się coraz częstsze kłótnie, mimo że syn był szczęśliwym, nie chorującym dzieckiem i bardzo dobrze znosił pobyt w żłobku, mąż ciągle wyrzucał jej, że jako matka za mało poświęca czasu dziecku. Miała wrażenie, że mąż dąży do tego aby ją usidlić, że nie wspiera jej, że nie chce jej rozwoju. Ale odganiała te myśli tłumacząc wszystko troską męża o dziecko. Gdy okazało się, że jest w kolejnej ciąży, propozycje z uczelni ucichły, a Ona została bez pracy. Ciągnęła jeszcze ostatni projekt na pół gwizdka i czuła że traci grunt pod nogami.

Urodziła bliźniaki. Wylądowała w domu.

Mąż poczuł się pewnie. Wreszcie było tak jak chciał, żona z trójką dzieci była w domu i zajmowała się nimi wszystkimi, zupełnie jak jego matka gdy był dzieckiem. Nie mógł dopuścić, by tym razem mu uciekła znów do pracy pod pretekstem samorozwoju. 

Teresa nawet nie pamięta jak to się wszystko zaczęło. Nie zdawała sobie sprawy z problemu. Najpierw mąż zlikwidował jej kartę do ich wspólnego konta. Zorientowała się na zakupach gdy zwyczajnie nie mogła zapłacić posiadanym w portfelu plastikiem. Najadła się nie małego wstydu przy kasie oddając zakupy. Wieczorem w domu mąż na jej pytanie o kartę wpadł w wściekłość, wydarł jej ją z ręki połamał na jej oczach, krzyczał żeby dała spokój bo karta po prostu straciła ważność, a on zapomniał ja przedłużyć. Nie pomyślała żeby sprawdzić czy mąż mówi prawdę. Uwierzyła i zapomniała o sprawie. Zakupy spożywcze przyjeżdżały do domu z hipermarketu oferującego zakupy online. Robił je mąż, nawet się ucieszyła że chce ją odciążyć w domowych obowiązkach. Nie musiała się o nic martwić, chociaż to nie ona decydowała co trafi do lodówki. Gdy po miesiącu bank ciągle nie przesyłał nowej karty tak jak obiecywał mąż, chciała to sprawdzić logując się do bankowości internetowej. Jej login i hasło nie działało. Zaczęła się denerwować. Telefon do banku nic nie pomógł. Straciła dostęp do konta. Podobno sama zmieniła ustawienia. Nic z tego nie rozumiała...

Każde pytanie w kierunku męża o pieniądze kończyło się aferą. Dostała jasne komunikaty:
- Nie pracujesz. 
- Masz opiekować się dziećmi i zajmować się domem. 
- To ja pracuje i zarabiam pieniądze i to ja nimi dysponuje. 
- Utrzymuje Ciebie i dzieci, masz obowiązek być wdzięczna.

Dała się zastraszyć. Uwierzyła, że mąż ma rację. Faktycznie nie pracowała. Pieniądze z grantu się skończyły. Nie należały się jej żadne zasiłki ani świadczenia wychowawcze. Mąż dużo pracował dla niej i dla dzieci. W zamian mogła tylko jak najlepiej się nimi opiekować. 

Teściowie byli zachwyceni tym jak zajmuje się dziećmi. Byli ich regularnymi gośćmi. Gorzej z jej rodzicami. Ich wizyty źle działały na jej męża. Twierdził, że matka ją buntuje. Prawda jest taka że tylko mama pytała się Teresy, kiedy wraca do pracy. Po jej wizycie, Teresa zawsze wracała do tego tematu co bardzo go denerwowało. Kłótnie stały się codziennością. W pewnym momencie mąż zablokował jej telefon. Miała możliwość wyłącznie odbioru połączeń. Kontakt z rodzicami mocno się urwał. Mogła tylko czekać na telefon od mamy i mimo, że zawsze prosiła ją o rychły kolejny telefon, czuła że mama obraziła się że córka przestała do niej dzwonić. Teresa oczywiście nie przyznała się matce, że jest bez gotówki, bez dostępu do konta bankowego i bez środków w abonamencie telefonicznym. Wstydziła się. 

Na ograniczeniu dostępu do telefonu się nie skończyło. W pewnym momencie straciła również internet. Nie wiedziała jak on to zrobił, ale internet w działał tylko wtedy gdy On był w domu. Po jakimś czasie takiego bytowania straciła kontakt również ze znajomymi. Przestała wychodzić do kosmetyczki, nie kupowała nowej garderoby. Nie dostawała na to pieniędzy. Każda prośba o gotówkę kończyła się źle. Najpierw mąż krzyczał że ona nie ma prawa żądać od niego pieniędzy, bo sama nie zarabia. Potem ją przepraszał i mówił że jest tak naturalnie piękna, że żadna kosmetyczka jej nie potrzebna, a kolejne fatałaszki tylko zagracają szafę, zresztą i tak nie musi się stroić bo nie wychodzi z domu. Na święta lub większą okazje gdy mieli mieć gości, zabierał ją do sklepu i pozwalał kupić sobie coś nowego. Nagle ona sama stała się mistrzynią kamuflażu i przy takich okazjach zręcznie udawała zadbaną, wyemancypowaną i szczęśliwą kurę domową. 

Starszy Syn chodził do szkoły, bliźniaki zaczęły chodzić do przedszkola, a ona żyła w jakimś surrealistycznym świecie. Popijając kawę przy oknie w kuchni tego poranka zaczęła do niej docierać rzeczywistość. Od lat jest zależna od męża. Jest więźniem we własnym domu. Nie pamięta kiedy miała gotówkę w ręce. Nie decyduje sama o praktycznie żadnej sferze swojego życia. Nie ma dostępu do konta, środków w telefonie, a z domu wychodzi tylko aby zaprowadzić do i przyprowadzić dzieci ze szkoły. A co najgorsze sama na to pozwoliła. Dlaczego? Bo myślała, że na to zasługuje. Sama nie wie dlaczego do tej pory nie spakowała dzieci, nie wsiadła w pociąg i nie wróciła do Lublina do rodziców. 

Nie miała pieniędzy. Nie miała odwagi się przyznać do tego obcym ludziom, a tym bardziej bliskim. Gdyby porozmawiała o tym z kimś już kilka lat temu, być może to wszystko nie zaszło by tak daleko... Gdyby wiedziała że jest gdzie szukać pomocy i gdyby zdawała sobie sprawę że jest ofiarą, a nie że na to wszystko zasługuje... Gdyby... 



Wpis powstał w ramach kampanii społecznej „Za zamkniętymi drzwiami” mającej na celu poszerzanie wiedzy na temat przemocy ekonomicznej i psychologicznej. Jej organizatorem jest krakowska fundacja 3-4-Start.


Celem kampanii „Za zamkniętymi drzwiami” jest uświadomienie społeczeństwu, jak powszechnym problemem jest przemoc psychologiczna oraz ekonomiczna w związkach. Niestety nadal zbyt wiele osób nie zdaje sobie z sprawy z tego, że są ofiarami. Naszymi działaniami chcemy więc zwrócić uwagę na ten ważny temat i przypominać, że psychiczne znęcanie traktowane jest jak przestępstwo. Kobietom, które dostrzegają już problem, chcemy natomiast wskazywać dalszą drogę, która pozwoli wyzwolić się im z toksycznych związków. Wśród działań, które podejmujemy, bardzo ważne jest stałe zwiększenie świadomości problemu przemocy bez bicia.

Klucz symbolizujący otwarcie “drzwi” i oczu na problem Agnieszka Jachyra

Gdzie szukać pomocy?

Dla osób z całej Polski:
  • W Specjalistycznym Ośrodku Wsparcia dla Ofiar Przemocy, który oferuje między innymi: darmowy pobyt na terenie ośrodka do trzech miesięcy, diagnozę oraz poradnictwo: psychologiczne, pedagogiczne, socjalne, medyczne, prowadzenie terapii indywidualnej oraz grupowej. Lista ośrodków z podziałem na województwa TUTAJ.
  • W Ogólnopolskim Pogotowiu Dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” 22 668 70 00 oraz TUTAJ.
  • W policyjnym telefonie zaufania „Zatrzymaj przemoc” (numer bezpłatny): 800 12 01 48.
  • U pracownika socjalnego w Twoim regionie (MOPS lub GOPS), który skieruje Cię do odpowiedniej instytucji. Lista ośrodków TUTAJ.
  • Na policji lub w prokuraturze – poinformuj ich przedstawicieli o fakcie znęcania się nad Tobą i Twoją rodziną.
  • Na pogotowiu ratunkowym – jeżeli zostałaś/-łeś pobita/-y lub ucierpiały Twoje dzieci, zgłoś się do lekarza pogotowia, który udzieli Ci (wam) pomocy i zrobi obdukcję.
Dla osób z Małopolski:
  • W Krakowskim Telefonie Zaufania pod numerem 12 413 71 33 (w godzinach 16-21).
  • W Fundacji 3-4-Start, gdzie otrzymasz bezpłatną pomoc prawną oraz konsultacje psychoterapeutyczne, a także informację, gdzie można zwrócić się o dalszą pomoc. Telefon 730- 343- 450, 730- 343- 452, e-mail: biuro@fundacja3-4-start.pl.
  • W krakowskim Ośrodku Interwencji Kryzysowej dla osób dotkniętych przemocą przy ul. Radziwiłowskiej 8b, tel. 12 421 92 82.
  • W Ośrodku Dla Osób Dotkniętych Przemocą na os. Krakowiaków 46, 12 425 81 70.
  • W Centrum Psychologiczno-Terapeutycznym “Tęcza” 662-225-535
  • W Centrum Rozwodowym “Kobieta i Rozwód” ul.Mostowa 1/4 579-068-778

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli to, co właśnie przeczytałeś spodobało Ci się, poruszyło Twoje serce, lub usta do uśmiechu, pozostaw swój komentarz.
Jeśli nie, to kulturalna, konstruktywna krytyka zawsze mile widziana.




TOP